Zacznij pisać online, nawet jeśli twoje pierwsze teksty będą czytać tylko twoja mama i boty z Indii

Poradnik dla aspirujących pisarzy-internautów, którym brakuje odwagi, pewności siebie i publiczności – ale nadal chcą próbować.

Pamiętasz swoje pierwsze zdjęcie profilowe na Facebooku? Tak, to zdjęcie, które teraz wywołuje ci zimny pot na plecach, kiedy przypadkiem natrafisz na nie w czeluściach archiwum. Uśmiechasz się na nim dziwnie, jesteś w słabej jakości i w stroju, którego nie ubrałbyś teraz nawet na imprezę z motywem lat 90. To normalne: każdy kiedyś miał taką fotkę. I wiesz co? Z tekstami publikowanymi w internecie jest podobnie. Pierwsze próby często są jak stare zdjęcia profilowe – kiedyś będziesz się ich wstydzić, ale bez nich nie dotrzesz do momentu, w którym zaczniesz tworzyć coś naprawdę fajnego.

Zapraszam cię więc do lektury niniejszego wpisu – prześmiewczego, ironicznego i mocno życiowego – w którym pokażę, że pisanie online może być genialną przygodą nawet wtedy, gdy twoim pierwszym czytelnikiem jest tylko mama i kilka botów z Indii. Bo jakby się zastanowić, lepiej mieć paru egzotycznych fanów (nawet jeśli to boty) i wierną mamę czytającą każdy przecinek, niż nie mieć nic, prawda?

Dlaczego w ogóle pisać online?

Zacznijmy od podstaw. Skoro tak bardzo stresuje cię myśl, że ktoś zobaczy twoje teksty, to po co w ogóle to robisz? Otóż publikowanie w internecie ma kilka zalet (poza wysokim prawdopodobieństwem, że kiedyś zostaniesz memem):

  1. Ćwiczysz warsztat – Napisanie jednego czy dwóch tekstów do szuflady to jeszcze mało. Ale jeśli regularniepublikujesz w sieci, zdobywasz doświadczenie i kształtujesz swój styl.
  2. Feedback, nawet jeśli szczątkowy – Nawet krytyka od trolla z losowego forum może cię czegoś nauczyć (np. większej pokory, dystansu, a czasem też ortografii, bo niektóre trolle na nią właśnie polują).
  3. Motywacja – Nie oszukujmy się: to, że coś staje się publicznie dostępne (nawet dla grupy 5 osób), motywuje bardziej niż kolejny plik Worda, który zalega w folderze „Szkice i inne bzdury”.
  4. Kreatywna przygoda – Pisanie może okazać się twoim hobby na lata, albo nawet ścieżką do kariery (sic!). Ale żeby do tego dojść, musisz kiedyś zacząć, a pierwszy krok zawsze jest najtrudniejszy (i najśmieszniejszy, gdy spojrzysz na to z perspektywy czasu).

Mama i boty z Indii – czyli twoja pierwsza publiczność

„Kim jest twój odbiorca?” – zadają to pytanie wszyscy trenerzy marketingu i copywritingu. Odpowiedź na początku brzmi zwykle: „Moja mama i jakieś randomowe boty z drugiego końca świata.” Brzmi dramatycznie? Być może. Ale czy to źle?

  • Mama – wbrew pozorom, to świetny korektor i recenzent. No dobra, jest tendencyjna, bo albo cię wspiera bez względu na wszystko, albo marudzi, że głupoty wypisujesz. Ale to zawsze ktoś, kto realnie przeczyta i pewnie chętnie da „lajka”.
  • Boty z Indii – komentarze w stylu „Nice blog, thanks for sharing” sprawią, że poczujesz się międzynarodowym autorem. A przy okazji nauczysz się rozpoznawać spam i selekcjonować prawdziwych czytelników od tych „wygenerowanych”.

Pamiętaj, że większość wielkich blogerów czy pisarzy też zaczynała od minimalnej widowni. Nikt nie staje się influencerem od razu, chyba że jest bratanicą celebryty… ale nawet wtedy polubi cię połowa Internetu i znienawidzi druga połowa. Ty zaś masz ten komfort, że twoja publiczność raczej cię nie linczuje (przynajmniej na razie).

Czytaj więcej:

Strach przed oceną? Witamy w klubie

Jedną z największych blokad dla początkujących jest strach przed krytyką. Z jednej strony chcemy, żeby ludzie czytali nasze teksty i zachwycali się nimi, a z drugiej – boimy się, że wytkną nam wady. Trochę przypomina to sytuację, w której chodzisz w kółko wokół basenu i mówisz: „Chciałbym popływać, ale boję się, że woda będzie za zimna.” Owszem, może będzie. Ale bez wskoczenia do wody nigdy się tego nie dowiesz.

Ponadto – co najdziwniejsze – ludzie w sieci i tak chętniej oceniają, gdy masz już jakąś publiczność. Jeśli dopiero zaczynasz, masz szczęście, bo nikt specjalnie nie poluje na twoje potknięcia. W tym sensie mama i boty z Indii to nawet lepsza publiczność niż tysiące nieznajomych – mniejsze ryzyko hejtu!

Pierwsze teksty będą słabe. Trudno, i tak je publikuj

Tak, to okrutna prawda: najprawdopodobniej twoje pierwsze teksty będą raczej… nietęgie, i tak je wrzucisz w świat. Podobnie jak te słynne zdjęcia profilowe, które kiedyś wydawały ci się super, a po latach budzą zażenowanie. Bez tego jednak nie ma progresu. Czy wiesz, jak wielu artystów wstydzi się swoich początkowych prac? Prawie każdy! Nie ma co się łudzić, że napiszesz arcydzieło od pierwszej linijki. Ale to normalne – trening czyni mistrza.

Zrób sobie listę:

  • Przejrzyj teksty swoich ulubionych blogerów i poszukaj ich pierwszych wpisów (jeśli jeszcze istnieją). Zdziwisz się, jakie tam gafy i chaos można znaleźć!
  • Pomyśl, że i tak pewnie nikt (oprócz mamy i botów) tego nie zauważy, więc… leć śmiało. Lepiej mieć coś mizernego, co da się poprawić, niż nic, co nie da się poprawić w ogóle.

Załóż blog, profil na Medium czy cokolwiek innego – ale zrób ten pierwszy krok

Zamiast rozmyślać, czy lepszą platformą będzie WordPress, Medium, Blogger czy inne cudo, wejdź na którąś z nich i po prostu napisz coś. Serio, to najważniejsze – zacząć. Cały ten wybór platform, wtyczek i motywów graficznych często staje się kolejną wymówką. A potem budzisz się w 2027 roku i zauważasz, że masz 15 notatek z pomysłami na nazwę bloga, 10 propozycji szablonów, a nadal brak choćby jednego wpisu

  • WordPress: darmowy, popularny, mnóstwo wtyczek.
  • Medium: ładny, prosty w obsłudze, daje ci dostęp do pewnej społeczności.
  • Blogger: stary, ale jary, jeśli chcesz coś mega prostego i bez zbytnich kombinacji.

Albo cokolwiek innego, nawet notatki na Facebooku – cokolwiek. Liczy się start. Jeśli to będzie blog – super. Jeśli Instagram – czemu nie? (chociaż tam bardziej królują foty niż tekst, ale można spróbować).

Lęk przed brakiem tematu: „O czym ja będę pisać?”

Powiedzmy, że już się zmotywowałeś i zakładasz blog. Po czym dociera do ciebie przerażający fakt: „Ja w sumie nie mam pomysłu o czym pisać! Co jeśli się wypalę po trzech artykułach?” Spokojnie, to normalne. Najprostsza rada – pisz o tym, co cię aktualnie interesuje. Zamiast martwić się, że za pół roku temat przestanie cię kręcić, skup się na tu i teraz. Po pół roku może znajdziesz inny temat i zaczniesz pisać inaczej. Nic nie stoi na przeszkodzie.

Inspiracje:

  • Twoje hobby – gotowanie, książki, filmy, majsterkowanie, kolekcjonowanie wypełniaczy do długopisów (cokolwiek!).
  • Twoje przemyślenia o życiu – ludzie lubią czytać, jak inni zmagają się z tymi samymi dylematami, co oni.
  • Relacje z wydarzeń – może ktoś doceni twoją recenzję najnowszego filmu Marvela?
  • Poradniki – jeśli cokolwiek umiesz zrobić (np. upiec ciasto drożdżowe bez zakalca), możesz kogoś nauczyć.

Nie bój się, że to nie jest jedyne w swoim rodzaju – w internecie i tak istnieje wszystko, od bloga o świniach morskich po recenzje butów do wspinaczki. Znajdź swój głos i zacznij pisać.

Jak radzić sobie z ciszą w eterze? (czyli nikt nie komentuje, nikt nie czyta)

Scenariusz może być taki: publikujesz wpis, dumny jak paw, czekasz na reakcje, a tam… cisza. Nawet mama zapomniała skomentować, a boty z Indii akurat mają przerwę. Co wtedy?

  1. Nie zniechęcaj się – to normalne. Miliardy tekstów publikują się w sieci każdego dnia. Spokojnie, na wszystko potrzeba czasu (albo reklamy za 5 milionów monet, ale wtedy musiałbyś być jakimś krezusem).
  2. Zachęcaj znajomych – poproś kilka osób, żeby zerknęły i dały feedback. Nawet jeśli będzie to 2–3 zdania, już masz sygnał, że ktoś to czyta.
  3. Poprawiaj SEO, wrzucaj linki w social media – trochę marketingu nie zaszkodzi. Wrzuć link na Facebook, TikTok, LinkedIn – gdziekolwiek masz znajomych.
  4. Rób to dla siebie – najważniejsze, że zdobywasz doświadczenie, piszesz regularnie, rozwijasz się. Gdybyś czekał, aż cię polubi cały świat, mógłbyś się nigdy nie doczekać.

Komentarze i hejt – co jeśli ktoś zacznie na mnie wjeżdżać?

Zdarza się, że do Twoich tekstów dotrze ktoś, kto najzwyczajniej w świecie z pasji lubi „jeździć” po autorach. Taki urok internetu. Możesz wtedy:

  • Odpowiedzieć kulturalnie (jeśli w ogóle komentujący ma do przekazania coś sensownego).
  • Zignorować (jeśli to typowy hejt bez sensu).
  • Usunąć komentarz (czasem tak trzeba, jeśli jest obraźliwy czy wulgarny).

Nie da się w 100% uniknąć negatywnych opinii, szczególnie jeśli zaczniesz docierać do szerszego grona. Weź jednak pod uwagę, że hejterzy często krytykują absolutnie wszystko i wszystkich, więc nie bierz tego do siebie. To część gry. Gorszy jest brak reakcji, bo oznacza brak żywej duszy w pobliżu – a tak, przynajmniej wiesz, że ktoś cię znalazł, czyta i reaguje (nawet jeśli w niewyszukany sposób).

Publikuj regularnie, ale… nie spal się

Regularność to słowo klucz. Niekoniecznie musisz pisać codziennie (chyba że czujesz taką potrzebę), ale ustal sobie jakiś rytm: np. jeden dłuższy wpis na tydzień. Jeśli nawet jest to skromny post – nieważne. Chodzi o trening i przyzwyczajenie swojej głowy, że piszesz, piszesz, piszesz. W ten sposób unikasz sytuacji, w której napiszesz jeden tekst, potem znikniesz na pół roku. Wtedy – wiadomo – mama i boty z Indii też zapomną, że istniałeś.

Jednak uważaj, by się nie spalić. Wrzucanie 10 tekstów tygodniowo, kiedy dopiero zaczynasz, może być przepisem na błyskawiczne wypalenie. Lepiej znaleźć taki rytm, który realnie jesteś w stanie utrzymać.

Nie przejmuj się, że ktoś robi to lepiej

Zawsze znajdzie się ktoś, kto pisze bardziej błyskotliwie, z większym poczuciem humoru czy wiedzą. I co z tego? Ty masz swój styl, swoją historię, swoje przemyślenia. To wystarczy, by zacząć. Kopiowanie kogoś jeden do jednego i tak ci nie wyjdzie, bo jesteś inną osobą. Warto się inspirować, ale nie popadaj w paranoję, że musisz dorównać Mistrzom Pióra już na starcie.

Zresztą, wiele blogów zyskało popularność właśnie dlatego, że autor pisał w nietypowy sposób, nie trzymając się sztywno konwenansów. Może okaże się, że twoje luźne, a czasem chaotyczne wpisy mają większy urok niż perfekcyjne esejopodobne formy.

Co, jeśli odkryjesz, że nie lubisz pisać?

Najzabawniejsze jest to, że możesz zacząć pisać, a po kilku tygodniach stwierdzić: „Kurczę, w sumie to mnie nie kręci.” Albo „Wolę nagrywać podcasty.” Albo „Mówić do kamery na YouTube.” I wiesz co? Nic w tym złego. Gdybyś nie spróbował pisania, nigdy byś się o tym nie przekonał. A tak – masz pewność. Czasami dopiero w praktyce wychodzi, czy dane zajęcie jest dla nas.

To tak, jak z jedzeniem sushi – możesz czytać o nim sto recenzji, ale dopóki nie spróbujesz, nie wiesz, czy cię to fascynuje, czy odrzuca. Jeśli stwierdzisz, że jednak wolisz przemawiać do mikrofonu albo tworzyć rysunki, to zawsze możesz przenieść się na inną formę twórczości. Ale przynajmniej wiesz, że coś zrobiłeś i sprawdziłeś to na żywo.

Humor i dystans – twój najlepszy sojusznik

Pamiętaj, że w internecie ludzie uwielbiają autentyczność i lekkie podejście do życia. Nawet jeśli poruszasz poważne tematy, odrobina humoru i dystansu zjedna ci sympatię czytelników. A i tobie będzie lżej przyjmować ewentualne uwagi. Więc jeśli twoje pierwsze teksty wydają się śmieszne (w sensie niedopracowane), obróć to w żart! Przyznaj, że dopiero się uczysz. Wbrew pozorom, taka szczerość potrafi przyciągać.

Przykładowa mini-checklista dla debiutującego pisarza

  1. Wybierz platformę – cokolwiek: blog, social media, Medium, newsletter.
  2. Napisz pierwszy tekst – nie myśl, czy jest genialny. Po prostu go opublikuj.
  3. Poproś kogoś o opinie – mama się nada, a boty z Indii milczą, więc może znajomy z pracy?
  4. Ustal rytm publikacji – np. 1 wpis na 7 dni.
  5. Czytaj innych autorów – aby chłonąć inspiracje i rozwijać swój styl, ale nie porównuj się przesadnie.
  6. Baw się tym – dodaj humor, cytaty, anegdoty. Niech pisanie będzie frajdą, a nie torturą.
  7. Dopiero po jakimś czasie rób podsumowanie – czy to w ogóle cię kręci? Czy chcesz iść dalej? A może zmieniasz kierunek?

A co, jeśli pewnego dnia będzie cię czytać więcej niż mama i boty?

Cudowna perspektywa, prawda? Nagle do twoich tekstów dociera 100, 200, może 1000 osób. Komentarze, pytania, maile. Trochę ekscytujące, trochę przerażające, bo to oznacza, że stajesz się bardziej publiczną osobą, a więc narażasz się na większą krytykę i oczekiwania. Ale hej, przecież o to chodzi w pisaniu – by dotrzeć do ludzi.

Gdy ten moment nadejdzie, będziesz w zupełnie innym miejscu niż na początku. Twoje teksty prawdopodobnie będą dużo lepsze niż te pierwsze (te, z których się po cichu śmiejesz). I może nawet zatęsknisz za czasem, gdy tylko mama klikała „lubię to”. Bo wtedy presja była mniejsza, a teraz czujesz, że musisz być regularnie genialny (co i tak jest iluzją, bo nikt nie jest genialny non stop).

Zanim ci się odechce, napisz cokolwiek

Na koniec – najważniejsza rada. Zacznij. Serio, nawet jeśli piszesz tak, że policzki ci płoną z zażenowania. Nawet jeśli po cichu myślisz: „Kogo to obchodzi?” Nawet jeśli koniec końców ciebie czyta tylko mama, wierny kumpel i kilka botów spamujących linkami do podejrzanych stron. To wszystko jest procesem. A proces wymaga czasu i odrobiny odwagi.

Nie martw się, że pierwsze teksty są jak zdjęcia profilowe na Facebooku – kiedyś i tak się ich wstydzisz. To normalne. Bez tych starych fotek nie miałbyś dziś świadomości, jak dużą przemianę przeszedłeś. Bez tych pierwszych wpisów nie napiszesz tych lepszych, które dopiero nadejdą.

Zacznij pisać online. Może właśnie w tej chwili. Napisz króciutki akapit, wklej go tam, gdzie planujesz. Wciśnij „Publikuj”. Niech mama wklepie komentarz z emotką serduszka, a boty z Indii zrobią swoje „Nice post, dear!”. Uśmiechnij się, bo to dopiero początek. A wiesz, co jest najlepsze w początkach? To, że nigdy nie są ostatecznym poziomem twoich możliwości. Masz przed sobą całą drogę – i to jest ekscytujące, nawet jeśli czasem przerażające.

I zapamiętaj, że kiedyś te pierwsze teksty będą dla ciebie powodem do śmiechu (na szczęście w głos, bo nikt oprócz mamy i botów ich nie zapamięta). A wiesz co? To cudowne, bo oznacza, że rozwijasz się i idziesz do przodu – a przecież właśnie o to chodzi w całym tym pisaniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *