(czyli o tym, jak wyrwać się z pętli niedokończonych projektów i wreszcie doprowadzić sprawy do końca)
Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek rzucić się z wielkim zapałem na nowe hobby, a po miesiącu odkryć, że Twój rower leży zakurzony w piwnicy? Albo może wielkie porządki w szafie zakończyły się w połowie, bo nagle straciłeś energię i stwierdziłeś: „E tam, w sumie nie jest tak źle?” Jeśli brzmi to znajomo, to witaj w klubie tych, którzy zaczynają masę rzeczy, a kończą… no właśnie, zaledwie część.
Przyjrzymy się, skąd biorą się takie „niedokończone sprawy” w naszym życiu i co można zrobić, by wreszcie dokonać przełomu. Proponuję 7 kroków do lepszej organizacji – od spojrzenia w głąb siebie, poprzez planowanie, aż po eliminację rozpraszaczy. Zobacz, co możesz zastosować u siebie, a przede wszystkim – spróbuj wdrożyć te rady w praktyce.
Choć tekst jest utrzymany w raczej poważnym tonie, pozwolę sobie czasem wytknąć nasze (również moje!) słabostki i przyzwyczajenia, bo nie od dziś wiadomo, że czasem trzeba się z siebie pośmiać, by zrobić krok naprzód.
Dlaczego zaczynamy i nie kończymy?
Zapał pierwszego dnia vs. rzeczywistość
Znasz to uczucie: budzisz się pewnego ranka z myślą: „Od dziś uczę się gry na gitarze!” Pełna euforia, wpisujesz w wyszukiwarkę tutoriale, zamawiasz kurs online, a wieczorem opowiadasz znajomym z entuzjazmem: *„To będzie moje nowe hobby!”. Ale po dwóch, trzech lekcjach entuzjazm słabnie. Instrument ląduje w kącie, a Ty z wyrzutami sumienia odkładasz to na „kiedyś, jak będę mieć czas”.
Skąd się to bierze? W psychologii mówi się o zjawisku „efektu nowości”, gdzie świeże projekty są fascynujące, bo umysł czuje ekscytację z odkrywania czegoś innego. Ale gdy przychodzi do żmudnej praktyki, monotonii i pierwszych trudności, nasz mózg pragnie znów skoczyć do czegoś świeżego.
Kilka „ludzkich” nawyków, które w tym przeszkadzają
- Perfekcjonizm – zaczynasz coś i nagle myślisz: „To nie wychodzi idealnie? To może nie warto się męczyć.”
- FOMO (lęk przed tym, co tracimy) – w trakcie realizacji jednego projektu widzisz kolejne kuszące opcje, więc stwierdzasz, że nie możesz się ograniczać do jednego zajęcia.
- Brak jasnego celu – niby chcesz „poprawić kondycję”, ale tak naprawdę nie definiujesz, co to znaczy. Więc po paru dniach zapominasz, do czego właściwie dążyłeś.
Krok 1: Uświadom sobie swój cel i kontekst
Brzmi banalnie, ale zanim w ogóle zaczniesz coś nowego, zapytaj: „Po co mi to?” i „Co chcę osiągnąć?”. Czasem wystarczy przyznać, że projekt jest chwilową zachcianką, bo kolega z pracy też to robi i wygląda to fajnie na Instagramie. Jeśli jednak chcesz unikać frustracji i marnowania czasu, zdefiniuj konkret:
- Czy to ma być dla zdrowia? Dla pasji? Dla rozwinięcia kariery?
- Jakiej zmiany oczekujesz? „Chcę przebiec 5 km bez zadyszki” jest o wiele lepsze niż „Chcę być fit”.
I tu mała uwaga: ludzie często boją się nazwać swój cel wprost, jakby to miało ich zobowiązać do czegoś zbyt dużego. Ale bez określenia celu łatwo się rozmywa motywacja – bo skąd masz wiedzieć, kiedy osiągnąłeś sukces?
Czytaj więcej:
Krok 2: Zrób plan, ale go nie przesadź
Uwielbiamy tworzyć listy postanowień na nowy rok: „schudnę 10 kg, nauczę się hiszpańskiego, codziennie będę biegać”, i tak dalej. A potem przychodzi moment, w którym doba okazuje się za krótka, a my rezygnujemy z połowy punktów.
Zasada: lepiej ustawić sobie realny plan – np. 2 treningi w tygodniu, 2-3 lekcje hiszpańskiego, a nie 7 treningów i 5 lekcji. Gdy plan jest zbyt ambitny, łatwo o spadek motywacji, bo od pierwszego dnia widzisz, że nie masz szans się wyrobić z wszystkim.
- Pomyśl, ile faktycznie masz czasu w ciągu tygodnia.
- Rozpisz w kalendarzu bloki przeznaczone na dane aktywności.
- Zostaw margines na niespodziewane sprawy (czyli np. choroby, nadgodziny w pracy, etc.).
To nie tylko ogranicza chaotyczne działania, ale i zapobiega takiej auto-sabotażowej postawie typu: „Nie udało mi się wszystkiego zrobić w jeden dzień, więc rzucam to.”
Krok 3: Podziel zadania na mniejsze etapy
Wiele osób rezygnuje, bo ma w głowie wielkie wyzwanie, np. „Muszę napisać książkę” lub „Muszę posprzątać cały dom gruntownie”. Brzmi potężnie i przytłaczająco. A jednak wystarczy podzielić je na mniejsze kroki:
- Pisanie książki: rozpisz na rozdziały, a nawet podrozdziały, i zadeklaruj, że np. w tym tygodniu tworzysz zarys pierwszego rozdziału.
- Sprzątanie domu: zacznij od jednej szafy, potem jednego pomieszczenia, potem kolejnego.
Gdy realizujesz malutkie zadanie, czujesz szybki sukces i to napędza do działania. Natomiast gdy stawiasz sobie ogromne zadania, łatwo o zniechęcenie.
Śmieszne jest to, że często sami się karzemy, myśląc: „Muszę zrobić wszystko naraz, bo inaczej się nie liczy!” – a potem nic nie robimy, bo to za duże. Więc pamiętaj: małe kroki też prowadzą do celu, a łatwiej je dokończyć.
Krok 4: Wyeliminuj rozpraszacze (albo przynajmniej je ogranicz)
Przyznajmy: czasem sam fakt, że jesteśmy ludźmi, czyni nas istotami dość ułomnymi w kwestii skupienia. Mamy social media, Netflixy, powiadomienia na telefonie, kotka wołającego jeść… i masa innych bodźców.
Jeśli chcesz wreszcie skończyć to, co zacząłeś:
- Wyłącz powiadomienia – tak, możesz to zrobić!
- Zdefiniuj czas bez telefonu – na przykład 30 minut pracy nad czymś, gdy telefon jest w innym pokoju.
- Ustal granice – jeśli pracujesz nad projektem w sobotę, to może poproś bliskich, by dali ci te 2 godziny spokoju.
Zbyt radykalne? Może, ale pomyśl, jak co chwilę sięgasz po telefon, by zobaczyć, kto wrzucił zdjęcie kawy, a tymczasem twój projekt stoi w miejscu. Dobrze jest więc robić sobie małe czystki cyfrowe, by dać sobie szansę dokończyć coś bez ciągłych bodźców z zewnątrz.
Krok 5: Monitoruj postępy i nagradzaj się za ukończenie
Bardzo ważne, a często pomijane. Skąd wiesz, że faktycznie idziesz naprzód, jeśli nigdzie tego nie notujesz? Możesz prowadzić prosty dziennik postępów – chociażby w notatniku, a nawet w aplikacji w telefonie. Zapisujesz, co zrobiłeś danego dnia.
- Jeśli zobaczysz, że w ciągu 2 tygodni zrobiłeś np. 6 godzin nauki języka, ucieszysz się i zyskasz motywację.
- Gdy odkryjesz, że minął tydzień i nic nie ruszyłeś, to alarm, że coś jest nie tak.
Poza tym – nagrody!
Kiedy uda Ci się skończyć pewien etap, np. ukończyłeś moduł kursu online, pozwól sobie na małą przyjemność (ale bez przesady). Może to być seans filmu, wizyta w ulubionej kawiarni. Dzięki temu mózg skojarzy „dokończenie zadania = miłe doznanie”.
Ludzie często zapominają, że wystarczy niewielka zachęta, by zbudować pozytywny nawyk kończenia. Inaczej żyjemy w “wiecznym pośpiechu” i “narzekaniu na brak czasu”, bez choćby chwilki radości z osiągnięcia czegoś.
Krok 6: Uznaj, że nie wszystko musisz robić sam
Czasem nie kończymy zadań, bo są za trudne lub zbyt rozległe, a my boimy się poprosić o pomoc. Wiele osób ma takie przekonanie, że “Jak ktoś mi pomoże, to nie będzie mój sukces”. Albo: “Muszę pokazać, że potrafię sam”.
- Może Twój projekt domowego remontu stoi, bo nie masz zielonego pojęcia o elektryce czy hydraulice. Zamiast frustrować się, wezwij fachowca – pewne rzeczy lepiej oddać specjalistom.
- Jeżeli chcesz zrobić duży projekt naukowy, a utknąłeś w analizie danych, poszukaj kogoś, kto może to ogarnąć wraz z Tobą.
Żyjemy w czasach, gdzie kolaboracja i specjalizacja są normalne. Lepiej mieć projekt ukończony z pomocą innych niż trzymać się idei „zrobię sam” i nigdy nie ruszyć z miejsca.
Krok 7: Przyjrzyj się swojej motywacji wewnętrznej
Na koniec kluczowy temat: dlaczego tak naprawdę zaczynasz daną rzecz? Czy wynika to z Twoich głębokich wartości i pragnień, czy może działasz pod presją otoczenia? Gdy Twoja motywacja jest autentyczna, łatwiej dotrwać do końca.
- Jeśli uczysz się gry na pianinie, bo od dziecka czujesz pociąg do muzyki, masz większe szanse wytrwać w ćwiczeniach niż w sytuacji, gdy robisz to, bo “modnie jest umieć grać”.
- Jeśli chcesz biegać, bo kochasz ten stan po treningu, i cieszy cię każdy mały progres, raczej skończysz swoje plany treningowe. A gdy robisz to dla poklasku na Instagramie, przy pierwszym deszczu stwierdzisz, że ci się nie chce.
Oczywiście, czasem zewnętrzna motywacja (np. znajomi, którzy dopingują) jest super, ale w dłuższej perspektywie liczy się, abyś Ty czuł realną chęć. Bo w momencie kryzysu i tak sam musisz się zmusić do działania.
Zamiast kończyć – parę uwag o ludzkich przyzwyczajeniach
- Prokrastynacja to nasz grzeszek codzienny: Ludzkość kocha odkładać wszystko “na jutro”, zapominając, że to “jutro” w końcu przychodzi i trzeba się rozliczyć z własnych obietnic.
- Magia wielkich planów, brak mikro-działania: Czasem rozrysowujemy w notesie fantastyczną mapę celów, ale jeśli nie wdrożymy codziennych nawyków, nic z tego nie będzie.
- Ogrom bodźców i rozpraszaczy: Telewizja, social media, powiadomienia… Współczesny człowiek to pokraka, co chciałby być w pięciu miejscach jednocześnie, a finalnie stoi w miejscu.
Puenta: Jak zacząć kończyć?
Podsumowując, jeśli zadajesz sobie pytanie: „Dlaczego ja nie mogę skończyć tego, co zaczynam?”, to przyjrzyj się powyższym 7 krokom. Oto krótkie przypomnienie:
- Cel i kontekst – określ jasno, co i po co robisz.
- Realny plan – nie wpadaj w przesadę, zaplanuj rozsądnie.
- Dziel na mniejsze etapy – żebyś nie czuł się przytłoczony.
- Eliminuj rozpraszacze – telefony, social media i inne „pochłaniacze czasu”.
- Śledź postępy i nagradzaj się – motywuj się tym, że widać efekty.
- Korzystaj z pomocy – nie bądź samotną wyspą, deleguj lub współpracuj.
- Znajdź sens – zadbaj, by Twoja motywacja wynikała z autentycznej chęci, a nie mody czy presji.
Może brzmi to jak klasyczny poradnik, ale wbrew pozorom, często to proste rzeczy. My, ludzie, natomiast mamy tendencję do utrudniania sobie życia. Bo wolimy marzyć o efekcie końcowym niż wkładać systematyczny wysiłek.
Bywa i tak, że – trochę z ironią – cieszymy się samym planowaniem nowej aktywności, a kiedy przychodzi pora na działanie, to cichaczem się wycofujemy. Jeżeli w tym widzisz siebie, wiedz, że nie jesteś jedynym. Większość z nas tak ma, lecz można to zmienić, jeżeli przejdziesz przez te 7 kroków i zaczniesz, po ludzku, kończyć to, co się rozpoczęło.
Pamiętaj też, by nie obwiniać się nazbyt mocno. Każdy z nas ma słabości. Wprowadzaj zmiany stopniowo, ciesz się z każdego ukończonego projektu – nawet drobnego. Lepiej skończyć mały cel, niż planować wielkie dzieło i nigdy go nie ruszyć.
Jeśli czujesz, że potrzebujesz dodatkowych narzędzi czy wsparcia, sięgnij po pomoc: aplikacje do produktywności, grupy wsparcia, doradców. Możliwości jest sporo. Zrób cokolwiek, by nie utkwić w zaklętym kręgu ciągłego zaczynania i porzucania – bo w pewnym momencie człowiek patrzy wstecz i widzi tylko sterty niedokończonych spraw. A szkoda życia na półśrodki, prawda?