Nie słuchaj hejterów! No chyba, że to twój wewnętrzny głos

O tym, jak coachowie każą nam ignorować krytykę, a czasem najgorszy krytyk siedzi w naszej własnej głowie.

Wszyscy znamy złote porady coachów rodem z Instagrama: „Nie przejmuj się opiniami innych, idź po swoje!”„Negatywni ludzie = negatywna energia”„Hejt świadczy o nich, nie o tobie”. Fajnie, brzmi jak przepis na niezachwianą pewność siebie. Ale co zrobić, kiedy… ty sam jesteś swoim największym hejterem? Wiesz, chodzi o ten głosik w głowie, który co chwila komentuje: „Serio? Myślisz, że ci się uda?”„Ten pomysł jest tak głupi, że wstyd się przyznać!”.

Coachowie w swoich dynamicznych wystąpieniach raczej nie wspominają o tym, co zrobić, gdy krytyka nie pochodzi od wrednych sąsiadów czy anonimowych trolli z internetu, tylko od nas samych. Może dlatego, że wtedy nie ma kogo obwiniać, a cała konstrukcja motywacyjna zaczyna przypominać wieżę Jenga na ruchomych piaskach. No więc zapraszam w podróż przez ten dziwny świat – świat, w którym trzeba ignorować hejterów, a czasem jednak dać posłuch jednemu z nich, bo… to my sami.

Wszędzie te motywacyjne slogany…

Zacznijmy od tego, że co drugi post na fejsbuku, Instagramie czy LinkedInie brzmi mniej więcej tak:

  • „Krytyka świadczy, że robisz coś wyjątkowego!”
  • „Hejtują tylko ci, którzy ci zazdroszczą!”
  • „Ignoruj nienawistnych ludzi, idź naprzód!”

Gdyby to było takie proste… Byłoby. Tyle że nikt nie wspomina, co robić z wewnętrznym krytykiem, który potrafi cisnąć nam jeszcze ostrzej niż złośliwy wujek na imieninach. Taki wujek cię skrytykuje: „No i co z tego, że masz magistra, skoro dalej mieszkasz z rodzicami?”, a ty możesz to zbyć i machnąć ręką. Ale twój własny głos w głowie jest jak wiertarka udarowa, co się nie wyłącza nawet w nocy. On ci powie: „Ta twoja magisterka to bezsens, i tak nic nie wiesz, a mieszkanie z rodzicami świadczy, że nie umiesz dorosnąć!” – i to cię może zaboleć bardziej, bo niby jak się wyprzeć samego siebie?

Kim jest twój wewnętrzny hejter?

Zwróćcie uwagę na to, jak często gadamy sami do siebie w myślach (i ile w tym jest krytyki!). Bywa to cyniczna bestyjka, która rzuca komentarze w stylu:

  • „Znów zaspałeś, brawo!”
  • „O, przypaliłeś obiad, pewnie w życiu też wszystko przypalisz.”
  • „Chcesz założyć własną firmę? Cudnie, tylko szkoda, że nie masz talentu ani pieniędzy…”

Czy to nie brzmi gorzej niż post hejtera na forum, który chociaż jest obcy i można go zablokować? Tego wewnętrznego hejtera nie można tak łatwo wyłączyć, bo przecież on mieszka w naszej głowie, ma wszędzie dostęp i do tego jest na etacie 24/7.

Skąd się bierze ten sceptyczny, złośliwy głos? Psychologia powie, że z różnych doświadczeń, wzorców rodzinnych, szkoły, w której nauczyciele wbijali w nas, że „nigdy niczego nie osiągniesz”, itp. No dobra, a co w takim razie z coachowską radą „Nie słuchaj hejterów!”? Mamy się niby nie słuchać samych siebie?

Czytaj więcej:

Coachowie mówią: „Igoruj krytykę!”

W coachingu popularne jest podejście: „Jeśli ktoś cię krytykuje, to jego problem, nie twój. Ty idziesz po swoje!”. Super, dopóki krytyka nie staje się konstruktywna i dopóki to nie ty zwracasz sobie uwagę, że coś jest nie halo. Bo czasem hejter – nawet ten w internecie – może mieć nutę racji. A tym bardziej twój wewnętrzny hejter potrafi mieć sporo argumentów.

Niestety, rzeczywistość nie jest czarno-biała. Ignorowanie wszystkich słów krytyki, także od własnego sumienia, to prosta droga do stagnacji i trwania w przekonaniu „ze mną wszystko w porządku, to świat jest zły!”. Cóż, może to i wygodne, ale prowadzi do bycia zamkniętym na rozwój i pouczające lekcje.

Kiedy słuchać, kiedy ignorować

No dobrze, to co w takim razie robić, kiedy w twojej głowie włącza się syrena z napisem „Jesteś beznadziejny!”? Mamy kilka opcji.

  1. Sprawdź, czy to tylko atak paniki, czy jednak ważny sygnał
    Czasem ten głos jadowicie cię krytykuje, bo masz gorszy dzień, poziom cukru spadł, głodny jesteś albo niewyspany. Wówczas wewnętrzny hejter jedzie na całego: „Po co ci ten nowy projekt, przecież i tak zawalisz!”. Może się okazać, że wystarczy się wyspać, zjeść coś sensownego i nagle atak samokrytyki słabnie. W takim wypadku ignorowanie go może być w porządku, bo to nie jest racjonalna krytyka, tylko twoje aktualne zmęczenie w przebraniu.
  2. Jeśli zawiera ziarno prawdy, może warto go wysłuchać
    Przykład: planujesz zmienić pracę, ale w głowie słyszysz: „Nie masz kompetencji, jeszcze nie jesteś gotowy!”. To może sygnał, że naprawdę warto się doszkolić, upewnić, że cię nie przerosną nowe obowiązki. Tutaj zamiast ignorować wewnętrznego hejtera, warto go podpytać: „Czego tak konkretnie się obawiasz?”. Może pokaże ci obszary, w których rzeczywiście masz braki.
  3. Rozróżnij cyniczny bełkot od konstruktywnej uwagi
    Wewnętrzny hejter potrafi być porywczy. Czasem rzuca tekst typu „Niczego w życiu nie osiągniesz!”, który jest w 100% oparty na emocjach, nie na faktach. Warto wtedy spytać siebie: „No dobrze, dlaczego mam nie osiągnąć? Co stoi na przeszkodzie?”. Jeśli nie dostaniesz sensownej odpowiedzi, to znak, że to cyniczna paplanina wypełniona frustracją, niczym hejterski komentarz na YouTube. Wtedy lepiej nauczyć się to odpuścić (bez dramatycznego rozwodzenia się nad tym).

Jak utemperować swojego wewnętrznego hejtera?

Przydałoby się narzędzie do zablokowania go niczym w social mediach, ale mózg nie zna takiego przycisku. Pozostają za to inne triki:

  • Traktuj go jak obcego
    Wyobraź sobie, że ten głos to jakiś wredny typek, który wbił ci się na imprezę bez zaproszenia. Możesz dać mu chwilę na przedstawienie się, a potem grzecznie wyprosić za drzwi: „Dzięki za opinię, a teraz won! Wiem, co robię.” Nie musisz się z nim wdawać w długie dyskusje i samobiczowanie.
  • Zamień hejt w pytania
    Gdy wewnętrzny głos krzyczy: „Głupota, nie dasz rady!”, ty go zapytaj: „A co by było, gdybym jednak dał radę? Czego konkretnie się boję?”. Kiedy przerzucasz hejt na racjonalne pytania, często okazuje się, że nie ma tam potężnych fundamentów, tylko lęki albo schematy myślowe, które można obalić lub na spokojnie przepracować.
  • Znajdź równowagę między krytyką a akceptacją
    Samoakceptacja nie oznacza, że przestajesz słuchać jakiejkolwiek krytyki. Ale oznacza, że wiesz, iż twoja wartośćnie zależy od tego, czy właśnie coś ci nie wyszło w pracy albo że nie masz sylwetki z okładki magazynu. Wewnętrzny hejter żeruje na tym, że chcemy być idealni, a przecież nikt nie jest.

Miej dystans do coachowskich haseł

Tymczasem w świecie coachingu słyszysz: „Twoje myśli tworzą twoją rzeczywistość, więc myśl tylko pozytywnie!”. Brzmi cudownie, tylko że to tak, jakby powiedzieć: „Nie myśl o różowym słoniu!” – i od razu wizualizujesz różowego słonia. Starając się nie słyszeć wewnętrznego hejtera, tworzysz jeszcze większe ciśnienie, a on wręcz rozkwita. Lepiej jest go zauważyć, nazwać i potem zdecydować, czy potraktować go poważnie, czy puścić mimo uszu.

W wielkim skrócie: można się zgodzić, że nie warto słuchać hejterów, którzy wylewają na nas pomyje bez sensu. Ale nie zawsze jest tak, że każda krytyczna myśl to zło. Czasem to… cenny feedback. Nawet jeśli pochodzi z naszych niepewności czy obaw. Bo lepiej jest czasem się zastanowić, czy dany projekt rzeczywiście ma sens, niż iść w ciemno, powtarzając w kółko: „Jestem zwycięzcą, hejt mnie nie dotyka!”.

Przykłady z życia wzięte

  1. Zmiana pracy
    Masz dość korporacji, chcesz przejść na freelance. Wewnętrzny hejter mówi: „Niby co? Ty i własna działalność? Nie starczy ci na ZUS!”. Coach mówi: „Nie słuchaj hejterów, idź na całość!”. Kto ma rację? A może obaj w pewnym sensie? Bo faktycznie, trzeba mieć plan i środki na opłacenie ZUS-u. Wewnętrzny hejter zwraca uwagę na ryzyko, ale nie powinien cię powstrzymywać, jeśli faktycznie wiesz, co robisz i masz realny plan.
  2. Rozpoczęcie diety
    Postanawiasz się odchudzać. Twój wewnętrzny głos: „Przecież już tyle razy próbowałeś i co? Zawsze kończyło się kebabem!”. Coach z social mediów radzi: „Nie słuchaj hejterów, idź wytrwale i motywuj się codziennie!”. Co teraz? Może by tak wyłuskać prawdę z obu perspektyw: tak, masz skłonność do przerwania diet, więc potrzebujesz strategii. Ale to nie znaczy, że musisz się wiecznie karać i nie dawać sobie szans.
  3. Pisanie bloga czy książki
    Myślisz: „Chciałbym pisać, ale kto to będzie czytał? Jest tysiące blogów!”. Twój wewnętrzny hejter dorzuca: „Poza tym styl masz jak gimnazjalista!”. Coach za to zachęca: „Nie zrażaj się krytyką, twórz, a sukces przyjdzie!”. Słuchać czy nie słuchać? Może warto ocenić, czy rzeczywiście styl wymaga doszlifowania (tu wewnętrzny hejter ma rację?), a jednocześnie spróbować, bo przecież da się poprawić warsztat i nic nie stoi na przeszkodzie, by startować.

Gdzie leży granica między hejtem a samokrytyką?

Hejt to z reguły atak ad personam, podszyty złośliwością, chęcią dokopania lub frustracją. Samokrytyka może być czymś zupełnie innym – racjonalną oceną, że „nie ogarniam tego i tego, muszę się podszkolić”. Problem polega na tym, że nasz mózg często miesza jedno z drugim, wrzucając do jednego worka: „Nie ogarniasz tego, bo jesteś głupi!”.

A przecież można mówić do siebie: „Nie umiem programu Excel, czas się doszkolić” zamiast „Jestem beztalencie i nigdy się nie nauczę!”. Pierwsze jest konstruktywne, drugie to hejt. Różnica niby subtelna, ale decydująca.

Czy da się w ogóle żyć bez wewnętrznego hejtera?

Każdy z nas ma w sobie ten głos. W mniejszym lub większym stopniu. Całkiem się go pozbyć to chyba mission impossible, bo ludzie z natury miewają wątpliwości. Można natomiast nauczyć się z nim współżyć, tak jak z głośnym sąsiadem, któremu dajesz znać, kiedy jest pora na ciszę nocną.

Możesz powiedzieć: „Dobra, hejterze, słyszę, że coś mi chcesz powiedzieć. Omówmy to przez 10 minut. A potem zamykam temat i robię, co mam do zrobienia.” – i to często wystarczy, żeby twój umysł nabrał ogłady. Najgorzej jest, gdy uciekasz od tego głosu, bo on się wtedy rozrasta jak szkodnik w ogrodzie.

„Nie słuchaj hejterów! No chyba, że… to jest twój wewnętrzny głos.”

I to jest sedno. Coachowie jednym tchem mówią: „Hejterzy nic nie wiedzą, rób swoje!”. A my często zapominamy, że czasem krytyczny głos wewnątrz nas jest formą samoobrony lub ostrzeżeniem przed jakąś głupią decyzją. Czy to znaczy, że mamy go słuchać zawsze i dać mu rządzić życiem? Oczywiście nie! Wtedy utkniesz w miejscu, bo zawsze znajdzie się jakiś powód do obaw. Ale ignorowanie go całkowicie też bywa nierozsądne.

Zdrowe podejście:

  • Wsłuchać się w krytykę i ocenić jej zasadność.
  • Odrzucić hejt oparty na wkurzeniu i braku konstruktywnych argumentów.
  • Wziąć pod uwagę wskazówki od strony rozsądku (choćby w tej krytyce).
  • I mimo obaw – działać, jeśli wierzysz, że warto.

W końcu chcemy się rozwijać, a rozwój to czasem konfrontacja z tym, co nam przeszkadza – nawet jeśli to my sami.

Podsumowanie: Zapanować nad hejtem (zewnętrznym i wewnętrznym)

Życie w erze Internetu sprawia, że hejt czyha za każdym rogiem. Możesz dostać go od przypadkowego trolla, kolegi z pracy, czasem od rodziny (niestety!). Jednak najpotężniejszy hejter to często ten, którego mamy w środku – bo zna wszystkie nasze słabe punkty i zawsze jest na posterunku, gotów wbić szpilę.

„Nie słuchaj hejterów!” – tak, fajna rada, jeśli mowa o toksycznych ludziach w sieci, którzy po prostu chcą zrobić ci przykrość. Ale gdy hejterem stajesz się ty sam, sprawa się komplikuje. Wtedy warto go oswoić, zrozumieć, o co mu chodzi, i przeobrazić go w konstruktywnego krytyka (albo chociaż przyciszyć, jak radio, w którym leci wkurzająca piosenka).

Klucz: nie dać się opanować fali negatywnych myśli, ale też nie żyć w bajce, gdzie absolutnie wszystko ci się uda, bo hejterem jest tylko ten zły świat. Wewnętrzna równowaga to towar deficytowy – może właśnie dlatego tak wszyscy się motamy między motywacją a zwątpieniem.

Ostatecznie – jeśli coachowie rozdzielają ludzi na tych, którzy cię wspierają, i tych, którzy cię niszczą (hejterzy), to pomyśl, że czasem ty sam możesz stać po obu stronach naraz. I to jest dopiero paradoks. Ale wiesz co? To normalne.Serio. Każdy z nas bywa swoim wrogiem, ale też może być swoim najlepszym przyjacielem, jeśli nauczy się rozpoznawać, które myśli mają wartość, a które są tylko zgryźliwą paplaniną.

Zatem – nie słuchaj hejterów, o ile gadają bzdury. No, chyba że to twój wewnętrzny głos mówi: „Zanim rzucisz się w nowe przedsięwzięcie, sprawdź, czy cię na to stać!”, albo „Może lepiej dośpij te dwie godziny, niż planować rewolucję o trzeciej nad ranem?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *